W pojedynkę uratował 6-osobową rodzinę
Rzadko zdarza nam się dotrzeć do pozytywnych newsów, ale zawsze wywołują one uczucie ciepła na sercu. Na świecie wciąż są dobrzy ludzie, którzy często własne dobro poświęcają dla dobra innych. Tak było w przypadku strażaka, który po zakończeniu służby zauważył ogień w jednym z domków turystycznych.
Skończył służbę, ale wiedział, że telefon alarmowy to za mało
Piotr Talik, pracujący w żywieckiej straży pożarnej, wracał do domu po skończonej służbie. Była godzina 10 przed południem, dlatego mężczyzna bez trudu dostrzegł dym wydobywający się z budynku przy ulicy Krzywej. Był to domek letniskowy czynny cały rok. Typowa dla zawodu spostrzegawczość i zdolność logicznego myślenia pozwoliły strażakowi na szybką ocenę sytuacji i podjęcie odpowiedniego działania.
W środku budynku znajdowała się 6-osobowa rodzina. Dwoje dorosłych oraz czworo małych dzieci. Najstarsze miało 8 lat, najmłodsze 2 lata. Strażak nie stracił zimnej krwi i rozpoczął akcję ratunkową. Nie było czasu na czekanie na straż pożarną.
Wyprowadził rodzinę z budynku i zabezpieczył dom
Strażak jechał w samochodzie z siostrą, która pomogła mu bezpiecznie wyprowadzić rodzinę z ogarniętego pożarem budynku. Lekkie skutki podtrucia tlenkiem węgla odczuwał ojciec dzieci, który próbował gasić pożar. Na szczęście nikomu nic się nie stało i kiedy wszyscy bezpiecznie znaleźli się na zewnątrz, wezwano pomoc.
Tymczasem Piotr Talik pozamykał okna w budynku, robiąc wszystko, by ograniczyć rozprzestrzenianie się pożaru. W swoim profesjonalizmie nie zapomniał także o właścicielach domku, którzy z pewnością nie chcieli stracić go w pożarze. Dzięki świetnie zorganizowanej, natychmiastowej akcji strażaka ocaleli ludzie i budynek.
Trzeba przyznać, że zdolność podejmowania szybkich i rozsądnych działań w sytuacjach stresowych to cenny dar. To wspaniałe, że są ludzie, którzy wykorzystują swoje umiejętności po to, by pomagać innym i ratować ludziom życie.